niedziela, 31 sierpnia 2014

Moja ulubiona tarta

Moje ulubione ciasto które robi moja babcia, to krucha tarta z budyniowym kremem i malinami. W któreś wakacje malowałam u nich płot, rodzice wyjechali i jak skończyłam malować i wracałam, to babcia dała mi pół takiej tarty do domu i ze wstydem muszę przyznać że zeżarłam wszystko podczas oglądania filmu wieczorem. Nawet jej nie pokroiłam na kawałki. 
Była pyszna, kruche ciasto połączone z delikatnym słodkim kremem i do tego kwaskowe maliny i oczywiście malinowa galaretka. To jest deser który bym chciała zjeść przed egzekucją. 
Ja oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zmieniła trochę przepisu na swoją modłę. Dlatego kruchy spód jest z preparowanym amarantusem, a do kremu dodałam mascarpone. Krem wyszedł taki dobry, że musiałam mamie zabierać miskę w której go robiłam, żeby nie zrobiła w niej dziury łyżką, tak wyjadała. 

Tarta na kruchym spodzie z amarantusem i waniliowym kremem

Wybaczcie za jakość zdjęcia, ale robiłam je na imprezie ;) 

Składniki: 

Ciasto:
  • 150 gram mąki pszennej
  • 30 gram preparowanego amarantusa
  • 100 gram zmrożonego masła
  • 3 żółtka (białka do zamrażarki, będzie kiedyś z nich beza ;) )
  1. Wiecie o co chodzi, zagniatamy ze składników ciasto. Może być bardzo klejące, więc od razu je rajcie na blaszkę do tarty, pokryjcie ją równą warstwą ciasta, nakłujcie widelcem i wstawcie do zamrażarki na jakieś 10 minut.
  2. Nastawcie piekarnik na 180 stopni i pieczcie ją ok. 15 minut aż się zrumieni. 
  3. Odstawcie do wystygnięcia
Krem
  • 350 ml mleka
  • 4 żółtka
  • 40 gram mąki ziemniaczanej
  • 60 gram cukru pudru
  • pół laski wanilii
  • 250 gram mascarpone
  1. Wlewamy mleko do rondelka, dodajemy przekrojoną na pół wanilię (nożem wydłubujemy pestki i dodajemy je do mleka) i czekamy aż się zagotuje. Pilnujemy bo mleko lubi kipieć!
  2. W misce ucieramy mąkę, cukier i żółtka. 
  3. Kiedy mleko się zagotuje, wlewamy go trochę do utartych z mąką żółtek i mieszamy szybko. Tą masę przelewamy z powrotem do rondelka i energicznie mieszając doprowadzamy do ponownego zagotowania. 
  4. Przekładamy do miseczki i przykrywamy go folią spożywczą tak, aby dotykała kremu (w ten sposób nie zrobi nam się kożuch) i czekamy aż ostygnie
  5. Mikserem ubijamy lekko mascarpone (można dodać więcej cukru) i stopniowo łyżką dodajemy do niej wcześniej zrobiony krem. 
  6. Jeżeli krem będzie miał grudki, przetrzyjcie go przez drobne sitko. 
  7. Krem wykładamy na upieczony kruchy spód, ozdabiamy owocami
Amarnatus nadał kruchemu ciastu oryginalny i przyjemny smak. Zawsze coś innego od zwykłego kruchego ciasta. Niestety nie udało mi się zrobić warstwy galaretki. Pociekła mi w stronę ciasta i wsiąknęła w nie, co mi się bardzo nie podobało, ale krem był tak pyszny że wszyscy zjedli tartę ze smakiem w ogóle nie zwracając na to uwagi ;) Krem można podać z samymi owocami w pucharku, też będzie niebo w gębie. 
Amarantusa można dodawać zastępując częściowo mąkę w różnych wypiekach. Zastanawiam się czy nie zrobić z nim ciasteczek. 
Miłej zabawy w kuchni! 

niedziela, 24 sierpnia 2014

Kwiaty cukinii w tempurze

Tempura to danie kuchni japońskiej. Ciekawostka: to bardzo proste do zrobienia danie jednak nie pochodzi z Japonii. Zostało ono przez Japończyków zaczerpnięte z kuchni portugalskiej, co świadczy o tym że to faktycznie bardzo dobre danie, ponieważ Japończycy są raczej bardzo konserwatywni i nie tak łatwo ulegają wpływom.
Prawie wszystko co w nim usmażycie smakuje lepiej. Najczęściej w tempurze smaży się jednak warzywa lub owoce morza. Krewetki w tempurze ze słodkim sosem chilli to chyba mój ulubiony zestaw. Tym razem jednak do ciasta trafiły kwiaty cukinii nadziewane ostrym serkiem z ziołami. Kwiaty niestety można kupić tylko latem (jest na nie ostatnia chwila) i to nie w pierwszym lepszym markecie. Jeżeli macie ogródek warzywny lub babcię na wsi hodującą cukinię to nie macie problemu. Ja niestety nie mam tego luksusu i po kwiaty musiałam wybrać się na bazarek na Dołku na warszawskim Ursynowie. Nie liczyłam na to że je dostanę, ale po obejściu wszystkich straganów udało mi się znaleźć panią która miała tylko kwiaty (przypadek? nie sądzę ;) ) Jeden kwiat cukinii kosztował 50 groszy więc kupiłam ich 14. Nie jest to jakiś ogromny wydatek a jaki szpan przed gośćmi. Ja miałam przyjemność smażyć kwiaty cukinii w najmniejszej kuchni na Ursynowie w kawalerce przyjaciółki, więc nie wykręcajcie się że nie macie warunków. Trochę bałaganu przy tym można zrobić, ale myślę że efekt jest tego wart.

Co będzie potrzebne:
  • głęboki garnek (najlepiej o małej średnicy ale wysoki, ostatecznie bardzo głęboka patelnia
  • litr oleju lub więcej 
  • łyżka cedzakowa
  • gruba torebka foliowa typu zip lub do mrożenia (lub rękaw cukierniczy jeżeli macie)

Kwiaty cukinii w tempurze

Składniki na 14 kwiatów:
  • 14 kwiatów cukinii (im większe tym łatwiej je będzie nadziewać)
  • 250 gram ricotty
  • 100 gram fety
  • pół ostrej papryczki
  • ząbek czosnku
  • kilka listków mięty, pietruszki i bergamotki (inaczej zwanej pysznogłówki, smakowicie się nazywa)
  • sól i pieprz do smaku 
  • 5 łyżek mąki pszennej
  • 3 łyżki lodowatej wody (najlepiej gazowanej, może też być białe musujące wino lub piwo byle zimne!)
  1. Ricottę i fetę wkładamy do miski i mieszamy
  2. Papryczkę, czosnek i zioła siekamy drobno, dodajemy je do serka i mieszamy, doprawiamy solą i pieprzem
  3. Do woreczka przekładamy serek i odcinamy jeden z rogów woreczka (ok 1 cm)
  4. Bierzemy kwiat do ręki, delikatnie rozchylamy płatki tak, aby zmieściła się w nich końcówka woreczka, a następnie naciskamy delikatnie worek i wypełniamy serkiem kwiaty.  Róbcie to delikatnie, żeby nie zniszczyć kwiatów i żeby nadmiar serka nie wypłynął, bo potem przy smażeniu będą łopoty). Kiedy napełnicie kwiat, złapcie za końce płatków i skręćcie je delikatnie, zamykając farsz w środku.
  5. Do garnka wlejcie olej i poczekajcie aż się porządnie nagrzeje. Można to sprawdzić wpuszczając kroplę ciasta. Jeżeli zacznie się pienić olej wokół niej to znaczy że olej jest gotowy. Smażenie ma się odbywać bardzo szybko, więcej olej musi być porządnie rozgrzany. 
  6. Do głębokiego talerza nasypcie trochę mąki, do miski wsypcie 5 łyżek mąki i wlewajcie stopniowo płyn. Ciasto powinno być trochę rzadsze niż ciasto naleśnikowe. 
  7. Nadziane kwiaty obtaczamy najpierw w mące (lepiej będzie się ich trzymało ciasto), następnie maczamy w cieście i wkładamy bardzo ostrożnie (nie wrzucajcie, bo popryskacie się olejem) do garnka z olejem. 7a) Jeżeli przyklei się do dna garnka to bez paniki. Delikatnie odskrobcie je łyżką cedzakową. 7b) Nie wrzucajcie za dużo na raz. Dwa - trzy bo jak wrzucicie za dużo to po pierwsze mogą się posklejać, a po drugie obniżycie temperaturę oleju i wydłuży się czas smażenia. 7c) Smażymy aż ciasto będzie miało złoto brązowy kolor, wtedy wyciągamy je łyżką cedzakową na wyłożony ręcznikami papierowymi talerz.
  8. Jedzcie szybko bo niestety ciasto krótko pozostaje chrupkie. 
Całym sekretem tego ciasta i jego chrupkości jest zimna woda. W zimnej wodzie wolniej uwalnia się gluten zawarty w mące, przez który ciasto staje się elastyczne. Z tego samego powodu do robienia kruchego ciasta używa się twardego i zimnego masła prosto z lodówki. Ja jeszcze się pokusiłam na plastry cukinii. Pokroiłam ją (bez obierania) na pół centymetrowe plastry i zrobiłam je w ten sam sposób co kwiaty. 

Delikatnie chrupiące z zewnątrz, miękkie w środku. Wystarczy odrobina soli, sosu sojowego lub słodkiego sosu chilli i pyszna przekąska lub przystawka gotowa. 
Zdjęcia mało eleganckie ale nie było warunków i czasu do robienia scenografii ;) 

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Naleśniki z pełnoziarnistej mąki

Po raz kolejny próbuję się odchudzać (a przynajmniej jeść mniej tłusto) co przy prowadzeniu kulinarnego bloga wcale nie jest takie proste. Dlatego kombinuję jak "odchudzić" codzienne przepisy. Kto powiedział że dietetyczne jedzenie musi być suche, bez wyrazu i niesmaczne? Myślę że próba z naleśnikami wyszła całkiem nieźle ;) 

Naleśniki z pełnoziarnistej mąki




























Składniki dla jednej osoby:
  • 3 łyżki mąki pszennej pełnoziarnistej
  • 1 jajko
  • 150 ml mleka
  • pół opakowania serka bieluch light
  • 5 śliwek
  • banan
  • szczypta cynamonu
  • łyżka oleju

  1. W misce mieszamy mąkę, jajko i mleko.
  2. Na patelnie wylewamy olej i wycieramy go papierem, tak żeby na patelni pozostała cieniutka warstwa tłuszczu (jeżeli macie super - hiper patelnie do której nic nie przywiera to nie musicie tego robić, moja patelnia jest trochę kapryśna).
  3. Wylewamy trochę ciasta na patelnię i obracając patelnią rozprowadzamy ciasto na całej jej powierzcni. Kiedy brzegi naleśnika zaczną odstawać, odwracamy naleśnik na drugą stronę (polecam zabawę w podrzecunie naleśników, jeżeli macie trochę czasu ;) )
  4. Do serka dodajemy cynamon i mieszamy. 
  5. Śliwki kroimi na cząstki,  banana w plasterki
Co tu dużo mówić, były sycące i smaczne. 
Miłej zabawy w kuchni!

niedziela, 17 sierpnia 2014

Street Food Festival | Harley Edition

W długi weekend (15-17 sierpnia) na Wyścigach na Służewcu odbył się Street Food Festival | Harley Edition. Były foodtrucki, stoiska innych restauracji, atrakcje dla dzieci, przejazd harleyowców i stare samochody. Cuda niewidy i baloniki na druciku. A całe to zamieszanie zorganizował Tomasz Jakubiak, moim zdaniem jeden z fajniejszych polskich kucharzy.
Poszłam na festiwal z Maliną i jak na dwie osoby dałyśmy sobie całkiem nieźle radę z ilością. Żeby spróbować więcej rzeczy kupowałyśmy wszystko na spółkę.
Malina na stoiskowej części festiwalu


Stanęłyśmy obok stoiska restauracji "I love hummus" i obie chciałyśmy pitę z koftą z jagnięciny, sosem z hummusu i harrisą. Żeby spróbować więcej rzeczy dałam za wygraną i poszłam po coś innego kiedy Malina kupowała pitę. 
Pita z koftą z jagnięciny z sosem z hummusu i harrisą oraz falafel
Ja poszłam do stoiska obok i oczarowały mnie dwie wielkie patelnie z czymś bardzo kolorowym i apetycznym. Była to paella i jambalaya. Nigdy nie jadłam paelii innej niż z mrożonki, więc się skusiłam na jedną porcję. 
Paella i jambalaya
Paella
Usiadłyśmy sobie na wygodnych leżaczkach pod parasolem (pogoda niestety nie dopisała) i zabrałyśmy się do próbowania.
Zacznę od paelli która ładnie wyglądała, ale niestety nie była specjalnie smaczna. Dużo ryżu, mało konkretów w postaci owoców morza i kilka warzyw na krzyż. Nie było to niestety warte swojej ceny, ale duży plus za wygląd stoiska i wielkich kolorowych patelni. 
Co do kofty z jagnięciny... Żałowałam że nie wzięłam drugiej. Soczyste, dobrze doprawione mięso, delikatny posmak hummusu i nietłumiąca innych smaków, delikatnie pikantna harrisa. Falafel również był bardzo dobry. Często natrafiałam na falafele które były tak suche że stawały w gardle, a ten był wilgotny i również dobrze doprawiony. Super zestaw. 
Przypadek (niach, niach) chciał, że leżałyśmy obok małego wozu z holenderskimi mini naleśnikami i waflami. Deserek musiał być, a kolejka się nie zmniejszała. Wyczekałyśmy jednak moment w którym było luźniej i na zmianę (żeby nie stracić leżaków) poszłyśmy spróbować holenderskich słodkości. 

Zaczęłyśmy od mini naleśników z sosem holenderskim. 10 malutkich naleśniczków pokropione sosem. Malina ma duży sentyment do tych naleśników, ze względu na wspomnienia z Erasmusa, gdzie zajadali się Poffertjes po nocnych eskapadach. 
Wyglądały bardzo apetycznie, ale mnie jakoś szczególnie nie zachwyciły, głównie dlatego że były gliniaste w środku, jakby niedopieczone, ale chyba taki jest ich urok. Sos holenderski był dobry, ale było go stanowczo za mało. W smaku przypominał syrop klonowy. 

Ja się skusiłam na Stroopwafla z karmelem. Bardzo przypomina nasze sklepowe toffinki, ale był lepszy. Kruchy wafel o korzennym posmaku z ciągnącym się karmelem w środku to jest to, co tygrysy lubią najbardziej. 



































Przespacerowałyśmy się  i obejrzałyśmy sobie stare samochody. Oto kilka z nich, które najbardziej mi się spodobały. 






Wracając trafiłyśmy na konkurs, w którym wybierano najlepsze dania z wystawiających się restauracji i footrucków. 


Trzecie miejsce zajęły pity z koftą z jagnięciny które już miałyśmy spróbowane, drugie miejsce zdobyły sandwich z Kill&Grill której składników nie usłyszałam, ale poszłam do ich stoiska i zapoznałam się z menu które było bardzo oryginalne i ciekawe. Pierwsze miejsce zdobyły Japadogi. Hod dogi z kapusta kimchi i sosem z wasabi. Od razu poleciałyśmy spróbować i przyznam że bez rewelacji, ale wyglądały bardzo ciekawie. 



Skusiłam się na Balsamico Pork Sandwich i nie byłam zawiedziona. Pyszny, chrupiący chleb, świeże warzywa i rozpływająca się w ustach karkówka w słodkim sosie. Poezja. Niepotrzebne były tylko pomidorki na wierzchu które od razu spadły przy pierwszej próbie wgryzienia się w to cudo. 

Podczas jedzenia oglądałyśmy bardzo chaotycznie zorganizowany konkurs na rozpoznawanie smaków. Za długo się decydowałam i jak już chciałam iść to nie było miejsc, ale i tak się pośmiałyśmy.
Wszystkiemu przyglądało się bardzo opustoszałe stoisko trenerów personalnych. Sport to zdrowie, ale chyba wybrali nie ten rodzaj imprezy ;) Można było sobie za to pograć u nich w badmintona.

Zahaczyłyśmy jeszcze podczas łażenia i czytania ofert różnych stoisk, o lody. Pyszne lody "Nice cream" z bardzo niepozornego, uroczego fiacika piaggio.
Malina wzięła jogurtowe z wiśnią, a ja orzechowo czekoladowe. Jogurtowe były dobre, ale orzechowo czekoladowe... Brak słów, takie były pyszne. Ferrero rocher na zimno. Dawno nie jadłam tak dobrych lodów.

Więcej nie dałyśmy rady zjeść, a i tak byłyśmy przerażone ilością jaką udało nam się spróbować. Nie powiem, portfele trochę nam się dzięki tej imprezie zrobiły lżejsze, ale warto było. Fajnie jest od czasu do czasu przyjechać na taką imprezę i popróbować nowych rzeczy w sympatycznym otoczeniu, z ludźmi którzy lubią i doceniają dobre jedzenie.
Było bardzo dużo foodtrucków z burgerami, ale ostatnio jest ich tyle na mieście że stwierdziłyśmy że spróbujemy czegoś nowego.
Jak już miałyśmy wracać to odważyłam się poprosić o zdjęcie Tomasza Jakubiaka. Niestety, zdołałam z siebie tylko wydusić że lubię jego program, z czego Malina się strasznie potem śmiała. Może następnym razem uda mi się wyznać mu miłość jak nie będzie obok jego żony ;) 
Mimo brzydkiej pogody spędziłyśmy bardzo miłe, leniwe popołudnie i popróbowałyśmy dobrego jedzenia. Polecam każdemu wybrać się na taką imprezę, bo dla każdego się coś tam dobrego, fajnego i ciekawego znajdzie. 

piątek, 15 sierpnia 2014

Burgery z mango

Chodziły za mną, chodziły aż w końcu się zdecydowałam i zrobiłam na urodzinową imprezę - burgery! Udało mi się je zrobić z dzień wcześniej przygotowanych w domu półproduktów tj. bułki czy chutney, a w dzień imprezy w maleńkiej kuchni, zostały usmażone na grillowej patelni.



























Burgery z chutneyem z mango

Składniki na 8 osób:
Bułki:
Przepis na bułki podejrzałam na blogu jaja w kuchni i jest on banalnie prosty. 
  • 0,5 kg mąki pszennej
  • 150 ml mleka
  • 150 ml wody
  • 2 łyżeczki cukru
  • 2 łyżki roztopionego masła
  • 1 łyżeczka soli
  • 7 gram suchych drożdży
  • roztrzepane jajko
  • sezam do posypania
  1. Rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni.
  2. Roztapiamy masło
  3. Przesiewamy mąkę do miski, wsypujemy sól, cukier, drożdże, dolewamy mleko, wodę, masło i zagniatamy przez ok. 10 minut. Ręcznie lub za pomocą robota kuchennego.
  4. Odstawiamy ciasto do wyrośnięcia na ok. pół godziny.
  5. Formujemy z ciasta 8 okrągłych bułeczek i układamy je na wyłożonej papierem do pieczenia blasze w odstępach (muszą mieć miejsce żeby wyrosnąć), przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na ok. 20 minut. 
  6. Smarujemy bułeczki roztrzepanym jajkiem i posypujemy sezamem. 
  7. Pieczemy na dolnej półce przez 15-20 minut w 200 stopniach.
Burgery:
  • kilogram antrykotu (może być tańsze mięso gulaszowe ale już nie będzie takie pyszne ;) albo łopatka wieprzowa)
  • cebula
  • sól, pieprz
  • kilka kropel sosu worcestershire
  1. Mielimy antrykot (u mnie wystarczyło jeden raz, ale wszędzie mówią żeby to zrobić dwukrotnie)
  2. Cebulę siekamy i podsmażamy na oliwie/oleju aż się zeszkli.
  3. Doprawiamy mięso, dodajemy cebulkę (przestudzoną!) i mieszamy.
  4. Dzielimy na 8 równych części, toczymy z nich w dłoniach kulki, spłaszczamy je do takiej wielkości, aby ich średnia była trochę większa od średnicy bułek (podczas smażenia mięso się odrobinę skurczy) i robimy kciukiem małe wgłębienie na środku. 
  5. Rozgrzewamy patelnię grillową, nasączonym oliwą ręcznikiem papierowym smarujemy patelnię i kładziemy burgery. Smażymy po 5-7 minut z każdej strony aż mięso się zrumieni. Nie dociskajcie burgerów łopatką do patelni! 
Chutney z mango:
  • dwa dojrzałe mango
  • 4 łyżki wody
  • 4 łyżki octu winnego lub jabłkowego
  • 6 łyżek cukru
  • pół łyżeczki soli 
  • szczypta kuminu
  • szczypta curry
  • szczypta cynamonu

  1. Mango obieramy i kroimy w drobna kostkę
  2. Wkładamy go do rondla, wlewamy ocet i wodę, wsypujemy cukier, sól i przyprawy. Doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy ogień i gotujemy aż mango się rozpadnie, a całość zgęstnieje.

Dodatkowo:
  • duży pomidor (ma wyjść 8 plastrów)
  • sałata
  • czerwona cebula
  • majonez
  • 8 plasterków sera
  • cieniutko pokrojony boczek (ja kupiłam włoską panchettę której było zdecydowanie za mało, cholerstwo się strasznie kurczy ;) )
  1. Kroimy pomidory w plastry
  2. Bardzo cienko kroimy cebulę.
  3. Przekrawamy bułki na pół.
  4. Na gorące jeszcze burgery kładziemy ser żeby się rozpuścił
  5. Na patelni lekko posmarowanej oliwą podsmażamy i wytapiamy tłuszcz z boczku aż będzie przyjemnie chrupiący
  6. Smarujemy cienko majonezem dół bułki, kładziemy sałatę, na nią burgery, nakładamy chutney, boczek, pomidora, cebulkę, górę bułki też możemy posmarować cienko majonezem i całość składamy.



































Pewnie popełniłam całą masę burgerowych zbrodni podczas robienia i składania burgerów włącznie z przekuwaniem go wykałaczką (zrobiłam to po to, żeby podczas gryzienia wszystko nie wylazło z drugiej strony jak mi się to już zdarzyło wielokrotnie w burgerowniach).
Bułki można oczywiście kupić, tak samo gotowe burgery, ale przecież nie o to tu chodzi. 
Burgery smakowały, a jedzeniu towarzyszyły miłe dla ucha pomruki zadowolenia. Największy komplement dla kucharza.
Miłej zabawy w kuchni!

czwartek, 14 sierpnia 2014

Wrapy z serem halloumi

Karykatura wrapów biorących udział w bitwie rapowej zainspirowała mnie do zrobienia swoich. W wersji dietetycznej. I nie, nie będzie to przepis "kupcie tortille". Zrobimy tortille sami! I to ze szpinakiem! A do środka damy hummus, serek halloumi i cukinię. Będzie pysznie i zdrowo!



































Wrapy z serem halloumi, hummusem i cukinią

Składniki dla dwóch obżartuchów lub dla czterech osób:

Tortille ze szpinakiem:
  • 1/2 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej (ok. 70 gram) 
  • 3/4 szklanki mąki pszennej 
  • 100 gram mielonego szpinaku (jeżeli chcecie robić bez, to zamiast szpinaku dodajemy ok. 100 ml ciepłej wody. Dodawajcie stopniowo, regulując w ten sposób konsystencję ciasta)
  • 50 ml bardzo ciepłej wody
  • szczypta soli
  • kilka kropel oliwy z oliwek
Farsz, czyli sałatka:
  • 100 gram sałaty lodowej 
  • 8 pomidorków koktajlowych 
  • pół ogórka
  • pietruszka
  • ząbek czosnku 
  • 4 łyżki jogurtu greckiego
  • pietruszka
  • sól, pieprz do smaku
  • 200 gram sera halloumi
  • pół średniej cukinii
  • łyżka oliwy
Hummus:
  • puszka ciecierzycy
  • dwie łyżki pasty sezamowej tahini
  • sok z połowy limonki lub cytryny
  • kumin
  • pół łyżeczki soli
  1. Składniki na tortille wkładamy do miski i zagniatamy. Ciasto powinno być zwarte, ale elastyczne i odstawiamy.
  2. Hummus przygotowujemy wg przepisu który podawałam wcześniej
  3. Sałatę kroimi w cienkie paski, pomidorki kroimi na pół (może być zwykły pomidor pokrojony w kostkę), ogórka wzdłuż na pół i na plasterki, pietruszkę siekamy. Przekładamy wszystko do miski
  4. W małej miseczce mieszamy jogurt ze zmiażdżonym czosnkiem, solą, pieprzem, (ja dodałam przyprawę marokańską w której była m.in. słodka papryka i kumin) i dodajemy ją do sałaty.
  5. Cukinię przekrawamy wzdłuż na pół i kroimi na plasterki. Podsmażamy na oliwie, odstawiamy do przestygnięcia. 
  6. Ser halloumi kroimi w słupki o przekroju 1,5x1,5 cm i kładziemy na grillu. Grillujemy aż się lekko zrumieni (jeżeli nie macie opiekacza ani patelni grillowej to możecie go podgrzać na zwykłej patelnii). Zaletą sera halloumi jest to że się nie topi.
  7. Rozgrzewamy największą patelnię jaką mamy. Ciasto dzielimy na porcje i każdy z nich rozwałkowujemy na bardzo cienki, okrągły placek na blacie podsypanym odrobiną mąki. Na patelni rozprowadzamy odrobinę oliwy (niekonieczne) i kładziemy placek. Czekamy aż się zrumieni i pojawią bąble i podpiekamy z drugiej strony. 
  8. Do sałatki z jogurtem dodajemy cukinię i mieszamy.
  9. Tortille smarujemy hummusem, na środku kłądziemy sałatkę i na nią kawałki sera (tak jak na zdjęciu poniżej). Najpierw zaginamy kawałek tortilli od dołu, następnie prawa i lewą stronę. Żeby się nie rozłożył zawijamy go folią aluminiową. Jeżeli dacie mniej farszu to powinno się dać go normalnie zawinąć. Jak to zrobić znajdziecie na pewno na youbute. 
Zgrillowany ser halloumi
Tak powinno wyglądać przed złożeniem

























































Możecie mi nie wierzyć, ale zrobienie tego zajęło mi tylko godzinę.
Jak sami przeczytaliście, jest tam bardzo mało dodatkowego tłuszczu. Sam ser halloumi jest dość tłusty, ale daje się go tylko trochę. Zamiast sera można dać np. grillowanego kurczaka lub indyka.
Jogurt można dać w wersji light i już będzie trochę mniej kalorii. Można też zwiększyć proporcję mąki pełnoziarnistej do zwykłej. 
Danie bardzo sycące, zdrowe i smaczne. 
Kombinujcie z dodatkami i... 
Miłej zabawy w kuchni!

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Baba ghanoush

Baba ghanoush, czyli kolejna pyszna arabska pasta którą można przyrządzić na bazie hummusu. Bazowym przepisem na tą przystawkę jest pieczony bakłażan z pastą sezamową tahini. Ja jednak znając upodobania moich znajomych do hummusu, zrobiłam baba ghanoush na bazie z niego. 

Pasta z bakłażanem




























Składniki dla 6 hummusożerców:
  • dwie puszki ciecierzycy
  • 2-3 łyżki pasty sezamowej tahini
  • duży bakłażan 
  • oliwa z oliwek
  • sok z cytryny
  • kumin 
  1. Rozgrzewamy piekarnik do 250 stopni
  2. Nakłuwamy bakłażana w kilku miejscach nożem lub wykałaczą, kładziemy na blasze i pieczemy ok. 30 minut aż całkiem zmięknie
  3. Robimy hummus wg przepisu który pisałam wcześniej 
  4. Odstawiamy bakłażana do przestygnięcia. Przekrawamy skórkę i wyjmujemy miękki miąższ. Dodajemy go do hummusu i ponownie miksujemy na jednolista pastę.
Pasta zniknęła zanim zdążyłam powiedzieć baba ghanousch. Lżejsza i delikatniejsza od samego hummusu i generalnie pyszka :) 
Można do niej dodać jeszcze np. wędzonej papryki, czosnku lub wielu innych przypraw. Piszę to już chyba przy każdym przepisie: kombinujcie ze smakami! 
Miłej zabawy w kuchni!

niedziela, 10 sierpnia 2014

Ciastka ze śliwkami

Szykowałam jedzenie na imprezę urodzinową i tyle już miałam roboty że chciałam zrobić coś szybkiego, wymagającego mało pracy i czasu.
W takich sytuacjach dobrze jest mieć w zamrażarce francuskie ciasto które (nie ma co ukrywać) jest pyszne prawie ze wszystkim. 

Ciastka z ciasta francuskiego ze śliwkami polane czekoladą




































To ile wyjdzie ciastek zależy od tego na jak duże kwadraty pokroicie ciasto. Podaję składniki na 6 osób, ale było takie dobre że i tak było mało)
Składniki:
- dwie paczki ciasta francuskiego (ok 400 gram). Najlepiej kupcie w prostokątnym arkuszu, ja miałam akurat okrągłe i niektóre ciastka były niewymiarowe)
- pół kilo śliwek
- cukier kryształ
- tabliczka czekolady gorzkiej
- jajko
  1. Rozmrażamy ciasto francuskie i nagrzewamy piekarnik do 200 stopni
  2. Przekrawamy śliwki na pół lub ćwiartki (zależy od wielkości ciastek) i wyciągamy pestki
  3. W miseczce roztrzepujemy jajko (lub jak ostatnio usłyszałam rozkłucamy, strasznie mi się takie określenie spodobało) i za pomocą pędzelka rozsmarowujemy je po całej powierzchni ciasta
  4. Nożem lub za pomocą radełka kroimi je na małe kwadraty o wymiarach ok. 5x5 cm
  5. Układamy wykrojone kawałki ciasta na blasze wyłożonej papierem do pieczenia
  6. Na każdy kwadrat kładziemy śliwkę skórką do dołu
  7. Posypujemy po brzegach cukrem
  8. Wstawiamy do piekarnika i pieczemy od góry i od dołu przez 15 minut w 200 stopniach aż się zrumienią
  9. Po wyjęciu z piekarnika, jak już przestygną polewamy je roztopioną czekoladą (w kąpieli wodnej)
Możecie te ciastka podać w każdymi innymi owocami albo np. posmarować środek słonym kozim serem i na to położyć figę lub śliwkę i podać te ciastka jako słoną przystawkę. Ilość kombinacji jest niezliczona. 
Miłej zabawy w kuchni!

czwartek, 7 sierpnia 2014

Tarta z kurkami

Nieskromnie powiem, że jak zaniosłam tą tartę na imprezę, to nawet jej nie zdążyłam spróbować. Kurki w masie serowo-śmietanowej to mało dietetyczne danie, ale składniki tak do siebie pasują że zasmakuje praktycznie wszystkim.

Tarta z kurkami

Ja zrobiłam ją na kruchym spodzie, ale nie widzę problemu w zrobieniu jej np. na spodzie z ciasta francuskiego.

































Składnii na 12 kawałków:
Ciasto:
-100 gram schłodzonego masła
- 200 gram mąki 
- 3 żółtka 
- duża szczypta soli
Farsz:
- 80 gram twardego żółtego sera (może być zwykły żółty ser, ale w Biedronce mozna kupić ser dojrzewający Stary Olender który jest bardzo w porządku)
- 250 ml śmietany 30%
- 4 jajka
- łyżka masła
- 1 średnia cebula
- 400 gram kurek (im drobniejsze, tym lepiej)
- natka pietruszki
- sól, pieprz do smaku
  1. Przesiewamy mąkę z solą, dodajemy schłodzone masło i siekamy tak drobno jak się da. Dodajemy żółtka i zagniatamy szybko ciasto, zawijamy je w folię i wstawiamy do zamrażarki na 10 minut. 
  2. Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni. 
  3. Wyjmujemy ciasto z zamrażarki, rozwałkowujemy je na grubośc pół centymetra i wylepiamy nim foremkę razem z rantem i nakłuwamy widelcem.
  4. Pieczemy spód przez 10-15 minut na jasno złoty kolor.
  5. Myjemy kurki, siekamy w kostkę cebulę i większe grzyby.
  6. Na patelni rozpuszczamy masło i podsmażamy na nim cebulę. Jak już się trochę zeszkli dorzucamy grzyby i smażymy jakieś 5 minut. Przekładamy do miski.
  7. Na małych oczkach ścieramy ser, dodajemy do niego śmietanę, sól, pieprz, wcześniej posiekaną natkę pietruszki, wbijamy jajka, i mieszamy. Dodajemy do tego lekko przestygnięte grzyby z cebulą.
  8. Na lekko przestygnięte ciasto wylewamy masę, wkładamy do piekarnika i pieczemy od góry i od dołu na środkowej półce w temp. 180 stopni przez 15-20 minut aż masa stężeje (wystarczy sprawdzić palcem i lekko nacisnąć). 

Tłuste, ale pyszne :)
Miłej zabawy w kuchni!

wtorek, 5 sierpnia 2014

Placki z cukinii

Wspominałam Wam że cukinia to moje ulubione warzywo? 
Miłam dużą cukinię i zachciało mi się placków z jogurtowym sosem.

Placki z cukinii


































Składniki na 16 placków:
Placki:
- 1 kg cukinii (żółta, zielona)
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- 4 łyżki mąki pszennej
- 1 cebula
- 3 jajka
- sól, pieprz do smaku
- 40 gram twardego sera (opcjonalnie)
- oliwa do smażenia
Sos jogurtowy:
- 300 gram jogurtu
- 100 ml śmietany (może być sam jogurt)
- ostra papryczka
- szczypta wędzonej papryki w proszku (może być słodka lub ostra zwykła papryka)
- kilka listków pietruszki i mięty

  1. Obcinamy końce cukinii, przekrawamy ją wzdłuż na pół i wydrążamy nasiona. Resztę ścieramy na tarce na grubych oczkach. Nie obieramy cukinii.
  2. Startą cukinię solimy, mieszamy i przekładamy do sitka żeby pozbyć się nadmiaru wody. 
  3. Ścieramy cebulę na papkę (wiem, oczy szczypią ale zaciśnijcie zęby). Można ją też baaardzo drobno posiekać.
  4. Na małych oczkach ścieramy ser. 
  5. Do miski wsypujemy obie mąki, ser, sól, pieprz, wbijamy jajka, dodajemy cebulę i mieszamy. 
  6. Dodajemy do ciasta cukinię i mieszamy ponownie.
  7. Na patelni rozgrzewamy oliwę, nakładamy łyżką masę i rozprowadzamy tak żeby powstały cienkie, nieduże placuszki. 
  8. W misce mieszamy jogurt ze śmietaną, dodajemy posiekane wcześniej zioła i papryczkę, szczyptę papryki i doprawiamy solą i pieprzem.

Są dobra nawet z cukrem, spróbujcie ;) 
Miłej zabawy w kuchni!