Byłam w ostatni weekend na kajakach z przyjaciółmi i znajomymi. Super sprawa, w sobotę wiosłowanie, a w niedzielę lenienie się w najlepsze. Dawno się tak przyjemnie nie zresetowałam. Zastanawiałam się co by fajnego i nowego przygotować na ognisko które było w planach po spływie i przypomniałam sobie że kiedyś widziałam program jak się robi pianki czyli marshmallows.
Tropikalne pianki
Nie jest to mój przepis tylko zapożyczony od Anabel Langbein która gotuje bardzo fajne i proste dania. Pianki są trochę upierdliwe przy robieniu, ale myślę że zabawa jaka jest przy ich opiekaniu nad ogniskiem wynagradza trud włożony w ich zrobienie.
Składniki na 28 porcji:
Posypka:
- 0,5 szklanki cukru pudru
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- 1,5 szklanki wiórków kokosowych
Pianki:
- 0,5 szklanki soku pomarańczowego (ja zrobiłam miks )
- 0,25 szklanki soku z limonki
- 6 łyżeczek żelatyny w proszku
- 2 szklanki cukru
- 1 szklanka wody
- 2 białka
- szczypta soli.
Zaczynamy od zrobienia syropu cukrowego. Dobrze jest się zaopatrzyć w termometr taki do gotowania, ale jak nie macie to też powinno dać radę, po prostu pilnujcie czasu. Gotujemy syrop przez jakieś 15-20 minut. Wsypujemy cukier, zalewamy go wodą i czekamy aż się rozpuści. Kiedy to nastąpi, zmniejszamy ogień i zajmujemy się resztą.
Przygotowujemy sobie posypkę: mieszamy cukier puder, wiórki kokosowe i mąkę ziemniaczaną w misce i wysypujemy połowę na foremkę 35x28 cm wcześniej posmarowaną delikatnie neutralnym w smaku olejem (np. rzepakowy). Obracamy delikatnie foremką tak aby posypka pokryła wszystkie ścianki. Co jakiś czas zaglądamy do syropu i sprawdzamy czy nie kipi lub się nie przypala.
Wyciskamy sok z limonki i pomarańczy. Sok z limonek wycisnęłam, a sok pomarańczowy zastąpiłam sokami tzw. jednodniowymi. Zrobiłam miks soku pomarańczowego, grejpfrutowego i ananasowego. Jak już dodałam ananasowy sok to sobie przypomniałam że on się średnio dogaduje z żelatyną i pewnie dlatego moje pianki nie były aż takie zwięzłe, dlatego odradzam akurat sok ananasowy. Do soku wsypujemy żelatynę i mieszamy aż się rozpuści i zostawiamy. Znowu zaglądamy do cukru czy się nic z nim złego nie dzieje. Mały płomień!
Do dużej miski wlewamy białka i ubijamy je na sztywna pianę.
Kiedy syrop osiągnie 120 stopni lub minie 15-20 minut zdejmujemy garnek z ognia i dodajemy do niego sok owocowy z żelatyną i mieszamy aż się rozpuści. Włączamy mikser na średnie obroty i wlewamy cienkim strumieniem syrop cukrowy wymieszany z sokiem z żelatyną do białek ciągle ubijając. Ubijamy mikserem do momentu aż masa ostygnie.
Kiedy masa już jest letnia możemy ją przelać do formy, posypujemy resztą posypki i zostawiamy do zastygnięcia na 2-3 godziny. Można je też wstawić do lodówki. Następnie kroimy na kawałki ciepłym nożem i obtaczamy każdy kawałek w małej ilości cukru pudru wymieszaną z mąką ziemniaczaną (cztery łyżki cukru pudru na jedną łyżkę mąki ziemniaczanej) lub resztką posypki która może Wam została.
A potem najlepsze - nadziewamy pianki na patyczki i opiekamy nad płomieniem. Podawać na herbatnikach lub niesolonych krakersach. Pyyyyszkaaa.
Narobiłam tych pianek jak głupia i trochę nam zostało na następny dzień (można je przechowywać przełożone papierem do pieczenia przez 2-3 tygodnie w lodówce). Ponieważ jedliśmy na śniadanie naleśniki to padł pomysł żeby włożyć pianki do naleśnika i podgrzać na patelni. Było to obrzydliwie pyszne i wszyscy wydawali z siebie nieprzyzwoite pomruki zadowolenia. Z świeżymi owocami byłoby jeszcze lepsze.
Miłej zabawy z kuchni! ... lub na ognisku/grillu.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz