Wszystko zaczęło się od tego że mój ojciec dostał 6 kilo rabarbaru. Niewiele myśląc zasypał je cukrem żeby się nie zepsuły i wyjechał sobie w najlepsze, po czym zadzwonił do mnie czy bym nie zrobiła z niego dżemu z truskawkami. Nie robiłam nigdy sama dżemu, więc zgodziłam się bo lubię nowe kuchenne wyzwania. Jednak w międzyczasie okazało się że mam pomagać przez dwa dni w robieniu deserów (a dzień wcześniej robiłam kilka na próbę), więc na samą myśl o robieniu słodkiego dżemu po trzech dniach robienia słodkości czułam mdłości. Poszperałam trochę w pamięci, trochę w internecie i nagle wpadłam - chutney!
Do tej pory jadłam tylko kupny chutney z mango który idealnie pasował do pieczonego indyka i był pyszny, ale przypomniałam sobie że Kudłacze na motorach robili kiedyś chutney z rabarbaru, więc na bazie ich przepisu postanowiłam zrobić swoje pierwsze słoikowe przetwory.
Chutney z rabarbarem
Ja rabarbaru (po odlaniu syropu który się zrobił) miałam 5 kilo, ale podam proporcje na porcję detaliczną.
Generalnie stosunek jest taki:
1 porcja rabarbaru (gram) : 1 porcja cebuli (gram) : 1 porcja cukru (gram) : 1/3 porcji octu (mililitry)
Składniki na 16 słoiczków po 200 ml:
- 1,8 kg rabarbaru
- 1,8 kg cebuli (ja dla koloru dałam pół na pół białej i czerwonej cebuli)
- 1,8 kg cukru
- 600 ml octu
- po 2 łyżeczki soli, mielonego pieprzu, kminu, cynamonu i mielonych goździków.
- mój magiczny składnik który mam nadzieję da kopa temu chutneyowi - duuuuża, posiekana, ostra papryczka prosto z mojego balkonowego ogródka. Patrzcie jaka śliczna:
Rabarbar czyścimy i kroimy na cienkie plasterki (malakser lub tzw. mandolina jest tutaj zbawienny). Cebulę siekamy w dość drobną kostkę (5x5 mm). Wrzucamy cebulę i rabarbar do garnka i gotujemy ok 20 minut. Następnie wlewamy ocet, wsypujemy cukier oraz resztę przypraw i gotujemy jakieś 20-30 minut aż zgęstnieje.
Najgorsze jest siekanie cebuli, ale idealnym sposobem na łzy okazał się wiatrak który postawiłam sobie zaraz obok deski do krojenia. Nie tylko przyjemnie chłodził w ten upał, ale również zwiewał ten cebulowy jadzik.
W czasie kiedy chutney się gotuje, nastawiamy w osobnym garnku wodę w której będziemy wyparzać słoiki i zakrętki.
Kiedy chutney już się zagotuje zdejmujemy go z ognia i nakładamy (najlepiej łyżką żeby nie oblać wszystkiego naokoło słoika) do wyciągniętych prosto z wrzątku słoiczków i zakręcamy wyparzonymi zakrętkami. Ja wcześniej wytarłam brzeg słoika z reszek które nie trafiły do słoika. Zakręcamy mocno i odwracamy słoiki do góry nogami.
Jak słoiki już przestygną odwracamy i sprawdzamy czy zakrętka jest wklęśnięta. Jeżeli jest wypukła to nie ma tragedii tylko czeka Was trochę więcej roboty. Trzeba niestety wyjąć zawartość wszystkich słoiczków w których były wypukłe zakrętki i zagotować jeszcze raz i ponownie wlać go do wyparzonych słoiczków. Masa wkładana do słoiczków powinna być gorąca!
Ze spróbowaniem chutneya radzę się wstrzymać jakieś 2-3 tygodnie żeby wszystko się dobrze przegryzło. Ja jednak nie mogłam już wytrzymać i otworzyłam jeden słoiczek. Zjadłam go z kawałkiem pieczonego kurczaka. Nieskromnie powiem, że jeżeli po tych 2-3 tygodniach będzie lepszy, to ten chutney to będzie niebo w gębie. Idealny dodatek do mięsa, a szczególnie do karkówki z grilla.
Miłej zabawy z kuchni!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz